Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 15:09, 13 Lip 2017    Temat postu: zal

Mercer wylaczyl silnik i wyskoczyl z kabiny. Abebe na czworakach badal juz zmielona niebieska skale w lyzce. Kimberlit zostal pokruszony bardzo drobno, najwiekszy kawalek byl nie wiekszy niz pierwszy staw kciuka Mer-cera. Tworcy kopalni byli bardzo dokladni, przerabiali urobek niemal na proszek, zeby znalezc diamenty. Taki wysilek oznaczal, ze zloze bylo bardzo bogate. Mercer wiedzial takze, ze musiala to byc duza operacja, z setkami, jesli nie tysiacami robotnikow. Kimberlit slynal z twardosci i bez uzycia maszyn rozkruszenie nawet malej jego ilosci tak drobno musialo trwac wiele dni.

Wzial szpadel od Abebego i zaczal przekopywac odslonieta halde odpadu. Szlo mu wolno, bo kamienie byly spieczone przez ciezar skal i niezliczone deszcze. Wreszcie szpadel trafil na cos wyjatkowo twardego i Mercer go odrzucil. Polozyl sie plasko, zeby zajrzec do wykopanej dziury. Wlozyl w nia obie rece i z wysilkiem cos wyciagnal. Byl to kamien innego rodzaju, bialy i pooblupywany, wielkosci mniej wiecej piesci. Mercer z nabozenstwem podniosl go do swiatla.

-A niech mnie.

Dokladnie ogledziny znaleziska przesunely szacowany wiek kopalni kilka tysiecy lat wstecz.

Abebe nie rozumial fascynacji Mercera tym kawalkiem skaly i nie zwrocil uwagi, kiedy Mercer schowal ja do torby przyniesionej z koparki.

Selome i pozostali dolaczyli do nich kilka chwil pozniej. Gibby ugotowal obiad, a Habte przyniosl piwo kupione w Ila Babu. Jedli i pili

w przyjacielskiej ciszy. Selome siedziala blisko Mercera, prawie stykajac sie z nim kolanami.

Habte przetlumaczyl pytanie kierowcy ciezarowki.

-Mamy pracowac przez caly dzien? Bedzie jeszcze gorecej.

-Obawiam sie, ze tak - odparl Mercer. - Nie wiem, jak dlugo nasza obecnosc tutaj pozostanie tajemnica. Gory wytlumiaja halas silnika koparki, ale ludzie po drugiej stronie beda nas slyszeli.

Kierowca kiwnal glowa, ale widac bylo, ze nie jest zadowolony.

-Niedlugo otworzymy wejscie do kopalni - powiedzial Mercer, zeby poprawic im nastroj. - Tuz przed obiadem trafilismy na odpad kimberlitowy i jestem przekonany, ze mozemy otworzyc kopalnie bez zadnego ryzyka.

-Jak sadzisz, co znajdziemy?

-Mam teorie... - zaczal Mercer, po czym popatrzyl na najmlodszego czlonka wyprawy. - Gibby, Habte wspominal, ze niedaleko jest stary klasztor. Wiesz gdzie?

-Ja moge ci pokazac - powiedzial Habte. - To jakies sto www.studiopantera.pl/uslugi/
kilometrow stad.

-Nie, ty musisz zostac tutaj i otworzyc kopalnie, ale ja chce sie tam przejechac i porozmawiac z mnichami. Gibby, znasz ten klasztor?

-Tak. Moge go chyba znalezc, ale to daleko. - Chlopak nie byl pewny.

-Porozmawiaj z Habtem. I tak nie pojedziemy tam jutro ani pojutrze.

-O czym chcesz porozmawiac z mnichami?

-Klasztor stoi tutaj od tysiaca lat. I jestem gotow sie zalozyc, ze mnisi wiedza o kopalni i o tym, kto ja wydrazyl.

-Ale czego chcesz sie dowiedziec? - naciskala Selome.

-Gdybym wiedzial, nie musialbym z nimi rozmawiac, prawda? Mercer wstal i otrzepal spodnie. Byl pewien, ze Selome wychwycila

zmiane w jego stosunku do niej. Uwazala go za idiote i to go wkurzalo. Od samego poczatku wiedziala, o co w tym wszystkim chodzi, ale wciaz zadawala

pytania, na ktore znala odpowiedzi. A Mercer tez mial kilka pytan i nadchodzila pora, zeby to Selome na nie odpowiedziala.

Pracowali przez trzy dni, a kiedy slonce zachodzilo, padali z wyczerpania. Habte i kierowca ciezarowki zamontowali na dziesieciokolowcu plug, zeby uzywac go jako buldozera. Odgarniali stosy gruzu, ktore koparka zdzierala ze zbocza gory. Mercer i Abebe obslugiwali ja na zmiane, a Gibby stal w wykopie, kierujac lyzka tak, by za kazdym pedicure ursynów
razem nabierala jak najwiecej. Tylko Selome, nie majac zadnych obowiazkow, nie byla z tego zadowolona, ze musi pelnic role gospodyni i kucharki.

Poznym popoludniem trzeciego dnia wejscia do kopalni wciaz nie bylo.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group